sobota, 1 października 2016

Rozdział 3


      Ostatnią lekcją tego dnia było wychowanie fizyczne na boisku szkolnym. Wychodząc na bieżnie wraz z innymi dziewczynami zauważyłam kilkunastu chłopaków zbitych wokoło starszego mężczyzny w dresie, który zapewne jest trenerem footballu. Nauczycielka zagwizdała aby zwrócić naszą uwagę i ustawiłyśmy się w prostej linii wzdłuż toru. Na początek miałyśmy zrobić pięć kółek wokół boiska, na którym drużyna właśnie zaczęła kopać piłkę w parach, wykonując polecenie trenera. Sama pokonałam trasę, podczas gdy inne dziewczyny gadały i chodziły co kilkanaście metrów, zamiast biegać. Zatrzymałam się pierwsza przed trenerką, a ona podniosła brwi do góry i zawołała na resztę grupy, aby się pośpieszyły. Kobieta nie kryła oburzenia, gdy dwie dziewczyny ostatnie kilkanaście metrów skróciły sobie idąc przez murawę, a gdy wreszcie doszły zmroziła wzrokiem całą grupę.
- Tak się wam podoba bieganie? - uśmiechnęła się złośliwie - Piętnaście kółek do okoła boiska. Jedna zwolni, cała grupa zaczyna od początku - głośny jęk sprawił, że niektórzy chłopcy z drużyny futballowej zwrócili na nas uwagę, a wtedy zauważyłam wśród nich Pana Bezmózgowca. Zaczęłyśmy biec, a trenerka usiadła na najniższym stopniu trybun. Po trzecim kółku zauważyłam, że wyciągnęła książkę i zaczęła jeść jabłko.
- Jeśli umrę na tej bieżni, możesz zabrać moją szafkę - po mojej prawej stronie biegła rudowłosa drobna dziewczyna.
- Co?
- Jesteś nowa, masz na imię Grace, mieszkasz obok największego ciacha w szkole, twój brat to Erik - swoją drogą także niezły - a twoja szafka jest na lewo od Spence Liams - uniosłam brew, a dziewczyna pokręciła głową - To największa idiotka w szkole, szybko ją zauważysz - mrugnęła i kolejne kilka kółek spędziła przy moim boku.
- Hej, patrz! - szatynka zatrzymała się i wskazała głową na środek boiska, gdzie dwójka chłopaków okładała się pięściami, a reszta drużyny wraz z trenerem próbowała ich rozdzielić.
- Wood! Cyrus! - wysoki, postawny mężczyzna chwycił nastolatków za szyję, tak mocno że stali skuleni w pół pod jego dotykiem, czerwieni ze złości - Jesteście zawieszeni! Obydwoje do mojego biura! - krzyk trenera roznosił się po całym stadionie. Gdyby wzrok mógł zabijać, to Pan Bezmózgowiec dawno by nie żył.
Cyrus, to wysoki i postawny blondyn, poznałam go na zajęciach godzinę temu. Obydwoje ruszyli za trenerem w stronę szkoły, a reszta drużyny rozgrzewała się dalej.
Skończyłyśmy jako pierwsze, podczas gdy inne dziewczyn się obijały. Rozciągnęłyśmy się i czekałyśmy na kilka ostatnich osób. Resztę lekcji ćwiczyliśmy starty, a po zajęciach wzięłam szybki, zimny prysznic. Owinięta w ręcznik wróciłam do szatni.
- Grace? - blondynka niższa głowę stała przy mojej szafce, czekając aż potwierdzę swoją tożsamość.
- Tak.
- Trenerka chciała żebyś przyszła teraz do biura - odepchnęła się od metalu i ruszyła do wyjścia z szatni.
- Teraz? - krzyknęłam za nią - Muszę się przebrać.
- Teraz! - i zniknęła za drzwiami.
- Super - mruknęłam i zatrzasnęłam drzwiczki szafki. Wykręciłam mokre włosy do umywalki i minęłam przebierające się dziewczyny. Pokój Trenerów znajdował się pomiędzy szatnią dziewczyn, a chłopaków, więc szanse, że ktoś mnie zobaczy były małe, zwłaszcza że wszyscy się właśnie przebierali po zajęciach. Korytarz był pusty, skrępowana i pewnie czerwona ze wstydu na twarzy zapukałam i czekałam na pozwolenie. Drzwi otworzyły się prawie, że od razu. Zaskoczona troszkę się zachwiałam i przytrzymałam ręcznik.
- Mogłaś przyjść naga, byłoby zabawniej - Pan Bezmózgowiec siedział na krześle przy biurku, zaraz obok Cyrusa. Przed nimi, na miejscu honorowym siedziała Trenerka, a osobą która otworzyła mi drzwi był Trener Futball'u opierający się o ścianę.
Mężczyzna podszedł do chłopaka i walnął go lekko otwartą dłonią w tył głowy, chłopak jęknął i zaśmiał się dźwięcznie.
- Cieszę się, że jesteś - kobieta zmierzyła mój "strój" od góry do dołu i dodała naburmuszona - Ale mogłaś się ubrać...
- Nie musiała, tak jest dobrze - Cyrus uśmiechnął się od ucha do ucha i przybili żółwika z Bezmózgowcem.
- Przepraszam, ta dziewczyna powiedziała mi, że mam przyjść od razu - teraz już wiem, że spaliłam buraka - Przebiorę się - zatrzasnęłam za sobą drzwi i jak najprędzej ubrałam swoje odpowiednie ciuchy. Zapukałam ponownie, tym razem w środku zastałam tylko Trenerów. Usiadłam na prośbę kobiety przed biurkiem, mierzona wzrokiem przez obojga nauczycieli.
- W poprzedniej szkole należałaś do grupy lekkoatletycznej - to nie było pytanie...
- Tak - przeniosłam wzrok na zdjęcie kilkorga nastolatków w czerwonych koszulkach i spodenkach, mieli przewiązane czarne bandamy wokół nadgarstków. Chłopak - na oko dziewiętnastoletni - stojący w środku trzymał ogromny złoty puchar, a całej drużynie zwisały podobne medale z szyi. Wszyscy wystawiali zęby w szerokim uśmiechu do aparatu, ciesząc się ze zwycięstwa. Fotografia na pewno miała kilkanaście lat, zniszczone rogi i wyblakłe kolory.

   
      Przechodziłam pomiędzy samochodami, zmierzając w stronę wyjścia za bramę szkoły. W czasie przerwy sporo osób wyszło zapalić papierosa i zjeść lunch na trawiastym dziedzińcu pomiędzy sektorami szkoły. Minęłam srebrne alfa romeo, kiedy usłyszałam jak ktoś woła moje imię i ujrzałam Scotta i Asha z kilkoma nieznanymi mi osobami, odmachałam im i wyminęłam kolejny samochód.
Sekundy później leżałam na szkolnym parkingu.
- Bardziej dosłownie lecieć na mnie się nie da - cwany uśmieszek Pana Bezmózgowca spowodował, że ciśnienie mi podskoczyło niewyobrażalnie wysoko - Może zwyczajnie poprosisz o numer? Widziałem cię już w bieliźnie, samym ręczniku, a teraz miałem bliskie spotkanie w twoim tyłeczkiem - zaczął przekładać klucze z brylokiem niewielkiego słonika z ręki do ręki. Miał na sobie spodnie moro z czarną obcisłą bluzką w serek. Niebiesko-szare oczy były tak duże, że widziałam ich kolor z ziemi. Zorientowałam się, że zaciskam pięści i marszczę czoło ze złości, gdy wyszczerzył zęby w uśmiechu, a raczej rozbawienia ze mnie i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Śnisz.
Wstałam o własnych siłach, otrzepałam ciuchy i poprawiłam torbę na ramieniu.
- O tobie? Jasne - mrugnął okiem, a jego wredny ton głosu sprawił, że przeszły mi ciarki po całym ciele.
- Nie zamierzam prowadzić tej zbędnej dyskusji - odwróciłam się na pięcie i przeszłam przez bramę, idąc chodnikiem w stronę domu. Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i zaczęłam rozplątywać tę burzę kabelka. Tyle wynalazków na świecie, a nikt jeszcze nie wymyślił porządnych słuchawek, których kabelek by się nie plątał.
      Usłyszałam warkot crossa, który zatrzymał się zaraz obok mnie na ulicy.
Mój wspaniały sąsiad ściągnął kask i wsadził rękę do kieszeni kurtki-żółwia, chwilę później miał wokół dłoni zawinięty mój wisiorek. Musiał mi wypaść z torby, gdzie został po zajęciach wychowania fizycznego. Wyciągnęłam po niego rękę, a on się gwałtownie odsunął.
- To moje, oddaj!
- Nie widzę, żeby było tu gdzieś twoje nazwisko lub chociaż inicjały - wzruszył ramionami i wsadził do z powrotem do kieszeni kurtki. Zapiął zamek.
- Po co Ci to? - wysyczałam przez zęby, na co wzruszył ramionami.
- Lubię być w centrum uwagi każdego - założył kask i odjechał.

   Dom był pusty, więc zrzuciłam buty i torbę z ramienia przy drzwiach i doczołgałam się zmęczona do kanapy, gdzie padłam prosta na miękki materiał. Cisza która panowała wokół była denerwująca, jednak nie miałam siły podnieść nawet ręki w stronę pilota.
- Rusz dupę, obiad - poczułam stopę Ericka na plecach i zdenerwowana podniosłam się szybko do pozycji siedzącej, jednak był szybszy i zdążyłam tylko rzucić w niego poduszką, na której spałam.
Przeszły mnie ciarki po całym ciele i szczelnie okryłam się kocem, którym ktoś mnie przykrył. Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie ciotka nakładała jedzenie na stół, a Erick wyjadał orzeszki z puszki.
- Byłam dzisiaj na zakupach w czasie lunchu i kupiłam wam po jednej rzeczy, leżą w torbie przy drzwiach - wskazała głową wyjście z kuchni.
- Erick nie zasłużył, no ale miło że o nim pomyślałaś - uśmiechnęłam się sztucznie w stronę młodszego, a ten mi pokazał język.
- Zachowujecie się jak dzieci - mruknęła kobieta i odłożyła patelnie na blat, po czym usiadła przy nas.
- Bo nimi jesteśmy - nałożyłam ryż i sięgnęłam po warzywa.
- Jak w szkole? Jakieś nowinki? - zapytała.
- Dostałem się do drużyny futballowej - pochwalił się zielonooki i wsadził widelec do buzi, po czym mówił z pełnymi ustami - No i mam dziewczynę.
Mogłam z miejsca usłyszeć jak ciotka głośno przełyka jedzenie i powoli odwraca głowę w stronę chłopaka. Przez chwilę panowała cisza.
- Gratulacje - zerknęła na mnie, podczas gdy on ciągle mieszał widelcem w jedzeniu - Nie...nie za szybko? - zapytała niepewnie.
- Za szybko - podniósł głowę - ale ja tylko pomagam jej zdobyć kolesia, który wreszcie na nią zwrócił uwagę, gdy powiedzieliśmy że jesteśmy ze sobą.
- Więc jej pomagasz z chłopakiem? - zapytała dla upewnienia.
- Tak, to nic takiego - zapewnił.
- A ty Grace masz jakieś nowości? Tylko bez przesady, proszę.
- Nic szczególnego - wzruszyłam ramionami - Trenerka chciała, żebym dołączyła do drużyny lekkoatletycznej - widelec spadł na talerz i dzwoniło mi w uszach, przez echo w pomieszczeniu.
- I? - zapytała podekscytowana ciotka.
- Nie biegasz już przecież - brwi Erika ułożyły się prawie w jedność.
- Ale mogła by znowu zacząć - odpowiedziała mu kobieta - Nie może przecież skończyć z wszystkim, co uwielbiała i w czym była dobra.
- Ale to zrobiła - odgryzł się chłopak.
- Nie dałam odpowiedzi i jak na razie nie mam zamiaru jej dać - odsunęłam krzesło - Dziękuję, było smaczne.
Wyszłam z pomieszczenia i wbiegłam do pokoju, gdzie po raz kolejny zaniosłam się płaczem w poduszkę.

czytasz=komentujesz=mega motywujesz
długo nic nie było xd
jakoś nie potrafiłam skończyć tego rozdziału
a pisałam po kilka zdań co jakiś czas
i tak jakoś minęło trochę czasu
no i małe problemy w życiu prywatnym, nie moglam się skupic
dalej nie mogę xd
nowa szkoła
 kolejny friendzone, pewnie zrozumiecie heh kilka miesięcy, a facet daje mylne znaki xd
dawajcie jakieś fajne nuty, tumblry dla inspiracji pls
trzymajta się! korzystajcie z życia
bo
i tak wszyscy kiedyś umrzemy.
do następnego

niedziela, 24 lipca 2016

LBA: Liebster Blog Award

     Nominację do Liebster Blog Awards dostaję się od innego blogera w ramach uznania "za dobrze wykonaną pracę".
 Dziękuję za nominacje do LBA Katharsis, zaskoczyłaś mnie :) Nie przedłużając (tak, nie wiem co napisać) przejdę do odpowiedzi na pytania.

Pytania:
1. Naprawiać stare, czy wyrzucać i kupować nowe?
2. Być sobą i mieć jednego przyjaciela, czy nosić maski i być lubianym przez wszystkich?
3. Życie na wsi, czy w mieście? Dlaczego?
4. Co powiedziałabyś samemu sobie, gdybyś mogła cofnąć się o kilka lat?
5. Jakie 3 słowa określają Cię najbardziej?
6. "Co było - to z wiatrem po wodzie słynęło" - czy Twoim zdaniem dobrze jest zapominać o tym, co było złe i iść dalej?
7. Gdyby Twoje życie miało przypominać dowolny serial, który byś wybrała?
8. Którego gatunku filmowego nie lubisz najbardziej i dlaczego?
9. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą chciałabyś zrobić, ale za bardzo się boisz/wstydzisz?
10. Możesz zamienić się miejscem z bohaterem jednej książki? Jaką książkę byś wybrała? Dlaczego akurat tę?
11. Budzisz się w szpitalu. Nic nie pamiętasz. Koło ciebie stoją tylko dwie osoby. Obie mówią swoją wersję wydarzeń. Komu ufasz? Przemiłej staruszce, czy przystojnemu chłopakowi?

Odpowiedzi:
1. Stare sentymentalne naprawić. Tak samo rzeczy, które da się uratować i przywrócić do pierwotnej postaci. To co już się nie nadaję, wolę kupić.
2. Zdecydowanie być sobą. Mam ciężki charakter i nie udaję, gdy coś mi się nie podoba. Dlatego wszystkich chłopaków odstraszam haha.
Tak na poważnie, to nienawidzę, gdy widzę kogoś kto udaje kogoś kim nie jest i robi wszystko "pod tłum". To zdanie jest tak bardzo logicznie sformułowane...
3. Mieszkam na wsi, jednak wolałabym niewielkie miasto. Tutaj każdy moher patrzy uważnie zza firanki, gdy idziesz ulicą...if u know what i mean. :)
W mieście jest podobnie, jednak nie aż tak źle. No i bliżej do wszystkiego, przez co nie trzeba wydawać tylu pieniędzy na dojazdy.
4. "Przyłóż się do nauki angielskiego i innych przedmiotów. Postaraj się więcej angażować w różne akcje i przemyśl coś dwa razy zanim coś zrobisz. Lub w ogóle nie myśl tylko działaj, bo stracisz wiele okazji na wspaniałe chwile i poznanie wcześniej kilku osób."
5. szczera
ambitna
niecierpliwa (nienawidzę, gdy ktoś się spóźnia lub odwołuje spotkanie na ostatnią chwilę)
6. Nawet starając się zapomnieć o pewnych sytuacjach, nie potrafię przestać sobie o nich przypominać. Zawsze wrócę pamięcią do złych wspomnień i pewnie też dlatego tak trudno mi komuś zaufać. Poznałam komuś, powiedziałam o czymś ważnym w moim życiu, utrzymywaliśmy kontakt kilka dni po tym, a ten ktoś się już nie odzywa. Pierwsza osoba, której o tym powiedziałam - już tego nie zrobię.
7. El barco - wieczny rejs statkiem i tworzenie świata na nowo z ludźmi, którzy są dla mnie ważni. Choć bywało groźnie, najlepszy serial.
8. Kostiumowe,
9. Skoro się wstydzę, to chyba nie powiem. :))
10. Tyle książek, że zdecydować się jest trudno. Chyba "Pamiętnik Księżniczki", ponieważ Mia była księżniczką. Tak bardzo oczywiste...
11. To oczywiste, że przystojniakowi! Nie ufam ludziom w podeszłym wieku, po oglądnięciu odcinka Odlotowych Agentek, gdzie starsi ludzie zwiali z więzienia i robili rozróbę na mieście. xD

      Jeszcze raz dziękuję za nominację. Blogi nominowane przeze mnie:
Nasza Bajka
i to wszystko :) wybaczcie, ale ostatnio nie miałam zbytnio czasu na czytanie i wgl się nie orientuję, które blogi są jeszcze "aktywne", dlatego moglibyście w komentarzach podać adresy swoich blogów lub tych ulubionych, które czytacie ;) chętnie bym coś poczytała o czasach Lily i Jamesa z HP ;d

Pytania dla nominowanych:
1. Możesz wybrać epokę, w której będziesz żyć. Dlaczego akurat ta, a nie inna?
2. Nic nie pamiętasz, nawet swojego imienia. Budzisz się rano w obcym pokoju na podłodze cała/y we krwi. Po dokładnym sprawdzeniu wiesz już, że nie należy ona do ciebie. Sprawdzasz wszystkie pomieszczenia, które są puste, a jedyne co znajdujesz to kartka na stole o tym, że w lodówce znajduje się twoja ulubiona potrawa. Nic nie pamiętasz, a w całym mieszkaniu jedyne meble są w kuchni. Czekasz na powrót osoby, która zostawiła ci wiadomość, czy uciekasz?
3. Od jakiego czasu piszesz i co cię do tego natchnęło?
4. Oglądasz jakieś seriale? Jeśli tak to jakie i co cię w nich najbardziej interesuje?
5. Masz w życiu jakiś cel? (praca, studia, rodzina, wyjazd etc)
6. Jaką ostatnią książkę przeczytałaś/eś i czy mogłabyś/łbyś ją polecić innym?
7. Co byś zrobił/a z 10 milionami wygranymi w totka?
8. Dostałeś od Gina 3 życzenia, co sobie zażyczysz?
9. Masz jakieś hobby, poza pisaniem? Jakie i czy je rozwijasz, gdzieś na kursach lub sam w domu?
10. Jesteś zadowolony/a z tego jak potoczyło się twoje życie, czy coś byś zmienił/a?

rozdział na dniach, trzymajcie się chłodno w te upalne dni
+ktoś się piszę na zrobienie szablonu? karolcia3616@gmail.com (tylko teraz, a nie za miesiąc)

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 2


      Zajęliśmy miejsce przy sześcioosobowym stoliku na tyłach knajpy. Dużo osób tu przebywa w południe, szczególnie dzisiaj przy rozpoczęciu roku szkolnego. Rozpoznałam kilka osób, które są ze mną w klasie.
- Od razu mówię, że biorę sam i sam ją zjem - Ashton przejechał po nas "morderczym" wzrokiem i otworzył kartę.
- Jeśli chcesz sama to mów, jak nie, to możemy zamówić razem - zaproponowała mi Kat, a ja pokiwałam głową zgadzając się. Dziewczyna poszła do lady i złożyła zamówienia za nas wszystkich. Pytając z czym chce, powiedziałam, że zdam się na nią. Prawda jest taka, że pizzę mogę zjeść z czymkolwiek, byle by to nadal była pizza.
- Czyli jesteś teraz sąsiadką Scotta? - zagadnął Ash, a ja w duchu dziękowałam mu, że przypomniał mi imię Dostawcy.
- Podobno - pokiwałam głową.
- Będziemy razem chodzić na balety - chłopak objął mnie przyjaźnie ręką i pokiwał entuzjastycznie głową w stronę przyjaciela.
- Jeśli tak - przeniósł wzrok na mnie - to będziesz go pilnowała - uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Chyba nie rozumiem - powiedziałam niepewnie widząc ich rozbawiony wzrok.
- Jestem gejem, Skarbie - Scott i Ash zaplątali ręce nad stołem, uśmiechając się do mnie głupio.
- To wiele wyjaśnia - do stolika wróciła Kat.

sobota, 9 lipca 2016

Rozdział 1


      Ostatni karton z książkami wylądował obok łóżka. Zmęczona rzuciłam się plecami na materac i zamknęłam oczy. Słońce zachodziło, a ja dopiero skończyłam wyładowywać rzeczy z ciężarówki i zanosić je do nowego pokoju. Obrzeża miasta Denver w tych godzinach wyglądają niesamowicie, a samo centrum zaczyna się zapełniać pijanymi nastolatkami i studentami. Za tydzień rozpoczęcie nowego roku szkolnego, więc ludzie się bawią i korzystają z ostatnich chwil wolnego.
- Zamówimy pizzę? - w progu drzwi stanęła Lucy w poszarpanych ogrodniczkach - Nie mam siły nic gotować, a kartony z rzeczami kuchennymi są niewypakowane - oparła się o futrynę, a ja patrzyłam w szary sufit.
- Pasuje. Ostatni raz gdy zamówiłam pizzę, Erik miał pretensje o to, że nie było ananasa.
- Przecież on nienawidzi ananasa - zdziwiona przysiadła na skraju materaca.
- Właśnie - przytaknęłam - Wciąż ma pretensje o to, że rodzice nie żyją...jakby to była moja wina - wyszeptałam.
- To zamówię trzy inne - wstała i popędziła po schodach na dół.
- Tą co zawsze! - krzyknęłam, mając nadzieje że mnie usłyszy.
Przesunęłam meble na 'swoje' miejsca i zaczęłam wyciągać ciuchy z worków. Akurat gdy kończyłam, zadzwonił dzwonek, a Lucy zawołała że pieniądze są na którymś z kartonów w kuchni a ona jest zajęta i nie może podejść. Przebiegłam po dwa schodki w dół, chwyciłam banknot i podeszłam do drzwi.

czwartek, 7 lipca 2016

Prolog 01


      Szatynka przypatrywała się we mnie zielonymi oczami. Jej czarna koronkowa sukienka przylepiła się do jej ciała na ramionach, mokra od łez. Otarła chusteczką rozmazany makijaż i musnęła maskarą rzęsy. Czerwone poliki i podpuchnięte oczy powachlowała ręką, jednak i tak nic to nie pomogło. Wpatrywała się we mnie intensywnie, jakby szukała odpowiedzi na wszystkie pytania, na które nie dostała odpowiedzi przez te wszystkie lata. Podniosłam rękę i otarłam pojedynczą łzę biegnącą wolno po poliku.
Nie płacz. Musisz być silna, dla Erika.
Wsunęłam czarne baleriny na nogi i jeszcze raz spojrzałam w lustro.
Dziewczyna już nie płacze.
Zaczerpnęłam tchu i otworzyłam drzwi pokoju.
- Nie chce zakładać tej koszuli - głos brata z kuchni roznosił się po całym mieszkaniu. Ciocia Lucy stała przed nim, głowę niższa i szarpała się z jego czarnym krawatem.
- Wszystkie inne są na ciebie za małe - podeszłam i chwyciłam krawat, tym razem wiążąc go prawidłowo - Zaraz po pogrzebie wrócimy jeśli chcesz i będziesz mógł się przebrać w swoje wygodniejsze ciuchy - posłałam mu delikatny uśmiech.
- To że jesteś rok starsza, a rodzice nie żyją, nie mianuje cię głową rodziny - syknął i wyminął mnie trzaskając drzwiami.
Nie płacz.

hej
wracam
znowu od nowa, tym razem postaram się wytrzymać do końca
wakacje i sporo czasu wolnego
do usłyszenia